Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2013

Coq au vin z kopytkami z koziego serka

Jest coś magicznego we wschodach i zachodach słońca, krajobraz otula się wtedy najprzyjemniejszym światłem. Kolory stają się intensywniejsze, a krawędzie lekko rozmyte. Wśród zielonych rzędów winorośli suną, niczym cienie, postacie niosące na plecach ogromne kosze - trwa winobranie. Uprawy ciągną się aż po horyzont, mieniąc się kolorami zieleni i fioletu .Na plecach czuję przyjemne ciepło kamiennej ściany budynku winnicy, o który się opieram, w powietrzu unosi się zapach wiszącej na ścianach lawendy, przed wejściem stoją rzędy drewnianych, wypełnionych po brzegi kiściami winogron beczki. Pod prowizorycznym zadaszeniem z płótna stoi ogromna kadź do której rośli mężczyźni wrzucają kiście prawie granatowych winogron, po czym młode dziewczęta trzymając się za ręce tańczą w koło, ugniatając stopami zawartość kadzi. Wesoła subtelna muzyka miesza się ze śpiewem cykad, nastał radosny czas zbiorów i ciekawość co tym razem przyniósł rok, jakie aromaty zakorkujemy w ciemnozielonych bu

Tatar z wędzonej makreli

Na dworze panuje przenikliwy mróz, ale to nie powstrzymuje rybaków przed wypłynięciem w morze, odcumowują kuter i wyruszają w ciemną jeszcze otchłań. Na kutrze panuje wszechobecny zapach ryb, a pod nogami tłoczą się sieci i liny. Na horyzoncie wschodzi słońce, napełniając morze bardziej przyjaznym kolorem, nad głowami skrzeczą setki mew czekających na moment wyciągania sieci z wody. Rozlega się sygnał syreny, jeszcze nie wiem co oznacza, ale poruszenie na kutrze uświadamia  mi, że podchodzimy do etapu kulminacyjnego - wyciągamy sieci. Po dłuższej chwili moim oczom ukazuje się wypchana rybami, niczym brzuch bosmana, sieć. Połowy rozsypują się na pokład, zalewając każdy jego centymetr srebrzystymi śledziami i szprotkami, a pomiędzy mini prawdziwe skarby morza Bałtyckiego - dorsze. Wracamy do portu połowy udane. Dziś tatar z wędzonej makreli, ale możecie użyć dowolnych ryb wędzonych (halibuta, suma, piklinga), a jeśli jeszcze to wszystko położycie na grubej pajdzie ciepłego, c

Lasagne

Na niewielkim dziedzińcu panuje gwar, bambino biegają i polewają się wodą z cynkowych wiaderek, zabawie towarzyszy śmieszny czworonóg w łaty. Na zawieszonych pomiędzy oknami sznurkach, suszy się pranie....dużo prania. Budynki ustawione są tak, że tworzą jakby zamknięty krąg z wspólnym placem po środku. W centralnym punkcie owego dziedzińca znajduje się kamienna fontanna, po której dostojnie spaceruje biały kot. Z otwartych na oścież okiem wydobywa się zapach gotowanego obiadu, czuję pomidorowy sos i zapach smażonego czosnku. Nagle słychać kobiecy głos nawołujący rozkrzyczane bambino  - " la  cena   è quasi pronta" , dzieciaki żywiołowo biegną w stronę dużego białego stołu ustawionego pod ogromną pergolą kwitnących bugenwill i. Z jednej z kamienic wyłania się  śliczna Włoszka o  okrągłych kształtach , niosąca sporych rozmiarów kamienne naczynie, wspinam  się  na palce chcąc  dostrzec  co jest w środku jednak zapach jaki się za nią unosi przywodzi mi na myśl, że jes

Spaghetti z oliwkami

Na wysuszonej na popiół słońcem, ziemi, w cieniu ogromnego kilkusetletniego drzewa oliwnego, spi biały pies w brązowo czarne łaty z czego jedna rysuje się na oku psiaka. Na jednym z ogromnych konarów  buja się na wietrze, zawieszona na grubych linach, prowizoryczna huśtawka. W cieniu  drzewa, stoi drewniana ławeczka, na której odpoczywa zadumany staruszek, podpierając się obiema rękami o drewnianą laskę. Na stojącym obok stoliku, nakrytym śnieżnobiałym obrusem stoi ogromny mokry od wody dzban lemoniady, w którym gnieżdżą się plastry limonki, cytryn, listków mięty, oraz kostek lodu. Wesoło podskakująca z nogi na nogę dziewczynka, niesie koszyk pełen kromek wiejskiego chleba i stawia go na stole, zanim wskoczy na huśtawkę sięga do ogromnego, stojącego na ziemi  kosza świeżo zebranych, jaskrawo zielonych, oliwek i pakuje kilka do buzi, zaczyna szybko machać nogami, a huśtawka unosi ją coraz wyżej i wyżej.....

Dorsz w tempurze z sosem aioli

Uwielbiam dzikie nadmorskie klimaty, na szerokiej pustej plaży leży jedynie ogromny konar wyrzucony przez morze, czuję zimny nos łaskoczący mnie po łydce........ no dobrze już idziemy! Pies wesoło przemierza kępy ostrej nadmorskiej trawy, szybko znajduje zgrabny patyk i podbiega do mnie zachęcając mnie do zabawy radosnym szczekaniem. Wyrzucam zdobycz daleko przed siebie, mając nadzieję, że nie znajdzie jej tak szybko, pies biegnąc zostawia za sobą odciski łap na piasku, to jedyne ślady czyjejś tutaj obecności. Siadam na ciepłym piasku, wieje przyjemny letni wiatr, po niebie gnają maleńkie białe kłębki, słychać jedynie szum fal dobijających do brzegu i skrzeczenie mew, szybujących nisko nad tym odosobnionym miejscem. W powietrzu unosi się zapach morza pomieszany z zapachem krzewów dzikiej róży, rosnących szpalerem na wydmach. Ten hipnotyzujący klimat sprawia, że po dłuższej chwili zapadam w sen............nagle czuję krople wody na nosie, otwieram oczy i widzę komplet

Muffinki czekoladowe

Pada, jest chłodno i ponuro, mój wzrok kieruję w stronę zakurzonego gramofonu, przecieram ręką wieko, "His master's voice" znak firmowy, RCA Records , wyjmuję jedną z błyszczących płyt winylowych, wybór pada na Erica Claptona, dzisiejsza aura wprawiła mnie w melancholijny nastrój. Wychodzę na werandę, siadam na starym, bujanym fotelu, lekko trzeszczy...otulam się kocem, chowając pod niego bose stopy. W dłoniach trzymam gorący kubek  wywaru ziaren czarnych, unosząca się z niego para ociepla przyjemnie moją twarz, wdycham zapach aromatycznej, ulubionej kawy. Przyglądam się kroplom deszczu spadającym na przywiędłe kwiaty malwy, uchylona furtka do ogrodu porusza się lekko na wietrze wydając co chwilę  skrzypiący dźwięk, który miesza się z muzyką dobiegającą przez uchylone okno salonu. Sięgam do wiklinowego koszyczka i wyjmuję jedną z jeszcze ciepłych muffinek, palce mam ubrudzone od lepkiej czekolady wypływającej z babeczki, jest cudownie puszy

Duszona kalarepa

"Na straganie w dzień targowy  Takie słyszy się rozmowy:   "Może pan się o mnie oprze,  Pan tak więdnie, panie koprze."  "Cóż się dziwić, mój szczypiorku,  Leżę tutaj już od wtorku!"  Rzecze na to kalarepka:  "Spójrz na rzepę - ta jest krzepka!..." Zaglądając co dzień na stragany warzywne, spozierałam spode łba na młode kalarepki, zachęcały mnie swoimi skórzastymi liśćmi wyrastającymi po bokach bulwy. Przez dłuższy czas nie miałam w głowie na nie pomysłu, nie chciałam, żeby marnie zginęły w zupie więc wpadł mi do głowy pomysł, żeby podsmażyć ją z pikantnymi dodatkami. Sałatka świetnie nadaje się jako dodatek do mięs lub może stanowić doskonałą przekąskę z pajdą chrupkiego chleba z dodatkiem masła czosnkowego i posiekanej cebulki dymki. Oto kalarepa w roli głównej.  

Schab nadziewany szpinakiem

Chłód i ciemność klatki schodowej otula mnie niczym wielki pled, stąpam po drewnianych schodach obitych metalowymi listwami, stopnie trzeszczą pod moimi stopami. W jednej ręce ściskam maleńki bukiet kwiatów, drugą sunę po drewnianej, rzeźbionej poręczy. Naciskam obluzowany przycisk dzwonka, czekam chwilę, słychać trzask zasuwy zamka i ogromne dwuskrzydłowe, drewniane drzwi otwierają się. W drzwiach pojawia się uśmiechnięta twarz - Wszystkiego najlepszego babciu! - jej umalowane usta całują mnie w policzek, zostawiając na nich irytujący ślad. Wewnątrz panuje charakterystyczny zapach naftaliny pomieszany z perfumami  - Pani Walewska w fioletowym flakonie zawsze stała na toaletce babci.  Na końcu długiego korytarza są drzwi prowadzące do jadalni, to moje ulubione miejsce tego domu. Pokój jest przestronny i jasny, na środku stoi ogromny stół, nad którym wisi największy żyrandol jaki widziałam, róg jadalni zajmuje czarny fortepian, na którym grywała babcia, pod ścianą prze

Paluchy z serem, szynką i pomidorami

Po korporacyjnych korytarzach snuje się Pan Kanapka, w wiklinowym koszyku tłoczą się różnorodne propozycje śniadaniowe, a to buła z szynka i jaskrawo zieloną sałatą, a to z serem dziurawym, a może sałatka jajeczna, wszystko smaczne i świeże, ale jakoś mi się objadło, trochę to nudne. Pan Kanapka zagląda nieśmiało do mojego biura  - A dla Pani?  - a coś nowego?  - to co zwykle szanowna Pani nie mając zamiaru przymierać głodem do końca dniówki decyduję się na "bułę"ale zainspirowało to mnie do stworzenia alternatywy śniadaniowej. Jeśli i Wam tradycyjne śniadanie się lekko przejadło, proponuję małą odmianę na ciepło, choć niekoniecznie bo w temperaturze pokojowej smakują równie dobrze. Obiecałam przepis na wykorzystanie drugiej części ciasta na chleb z oliwkami, co niniejszym czynię. Proponuję paluchy z szynką, mozzarellą i pomidorami. Gwarantuję doskonałą przerwę śniadaniową i zachwyt współpracowników. 

Tarta z rabarbarem i kremem twarożkowym

Otwieram ciężką metalową furtkę, stara zielona farba ustępuje miejsca pomarańczowej rdzy. Wchodzę do środka, najpierw jednak muszę przedrzeć się przez okalające furtkę krzaki pnącej róży - aaauuu - kolce zaczepiają o moją bluzkę. Tuż za różami kolejne nieprzyjazne, karłowate krzaki agrestu, gałęzie zwisają smutno do ziemi od ciężaru owoców, zrywam jednego, jego śmieszne włoski łaskoczą mnie w gardło. Stąpając po obluzowanych płytkach chodnikowych kieruję się w stronę grządki truskawek, mijając duży betonowy basen wokół, którego rośnie wybujały koper. Docieram do truskawek, ale to nie jedyne czerwone owoce jakie mnie pasjonują, na obrzeżach rosną porzeczki - wolę te czerwone - a tuż obok ogromne liście na cudnie różowych , twardych łodygach - rabarbar. Po drugiej stronie ogrodu, rozpościera swe gałęzie wiśnia pod którą stoi prowizoryczna szklarnia, wchodzę do niej, powietrze tutaj jest gorące i przesiąknięte intensywnym zapachem pomidorów, nagle przez jedną z pękniętych

Chleb z oliwkami i pomidorami

Jest wczesny, chłodny poranek, miasto budzi się do życia, mijamy zamiatacza ulic - śmieszny pan - zawsze pogwizduje sobie pod nosem i mruga do mnie okiem kiedy go mijamy. Zmierzamy w stronę parku, to znaczy "małpiego gaju", do dziś nie mam pojęcia kto tak nazwał to miejsce. W bucie uwiera mnie niewielki kamyk, więc kuśtykam lekko, ale nie ma czasu na przystanki, spieszymy się - siostra zaprowadza mnie do przedszkola, jak co dzień podążamy ta samą trasą, za chwilę będziemy mijać piekarnię, skąd unosi się najcudowniejszy zapach pieczywa jaki znam, to tutaj sprzedają najsmaczniejsze bagietki w mieście. Zatrzymujemy się na chwilę, siostra kupuje jedną, łamie na pół i człapiemy dalej, ale już się nie śpieszymy, tracimy poczucie czasu zatapiając zęby w chrupiącej skórce gorącej bagietki....

Sernik z malinami

To prawda, że w dzisiejszych czasach twaróg dostać można w każdym sklepie. W wersji bardziej ekologicznej i zdrowszej można go też dostać „u baby”. Jeśli jednak do przysłowiowej „baby” dostępu nie mamy, a wersję zdrowszą mieć chcemy, twaróg możemy zrobić samemu. Nie wspominając już o satysfakcji płynącej ze stworzenia wyrobu własnej roboty. Mnie twaróg kojarzy się ze Świętami Wielkiejnocy,  mama zawsze robiła domowy twaróg na świąteczny sernik,   wchodzę do kuchni, na kuchence stoi ogromny emaliowany garnek, wypełniony po brzegi białą cieczą, która powoli zaczyna zmieniać swoją  konsystencję , podkradam trochę serka z wierzchu, jest cudownie delikatny i słodki, powolny proces dobiegł końca, jeszce tylko kilka godzin odsączania nad zlewem.  Następnie ser ląduje w dużej kamiennej misce, teraz mieszanie, tę rolę przejmuje tata, mama co  jakiś  czas dosypuje coś do miski, a ja siedząc na maleńkim krzesełku, wtykam palec do misy, na koniec garść rodzynek i skórki pomarańczow

Croissanty z czekoladą

-  Mamusiu....mam doskonały pomysł, zróbmy tacie niespodziankę - Cudownie Kochanie, jaki masz pomysł?  - Może śniadanie? - Doskonale, sprawdzę co możemy przygotować Znajduję w lodówce, gotowe ciasto francuskie i kilka bananów - croissanty, wszyscy je lubią! - Mamo,  a może to? - biegnie z wielkim słoikiem kremu orzechowego, w którym już zdążył umaczać palec Doskonale, za chwilę dom wypełni się zniewalającym zapachem,  czekolady, masła i kawy! - Mamo, ale ja chcę jeszcze jakąś niespodziankę. ..znika w swoim pokoju, żeby po dłuższej chwili wyłonić się z niego z uroczym portretem taty..... - hmmm.....ciekawe uszy, Kochanie! choć i pomóż mi -   podsuwam mu miskę posiekanych orzechów... sypiemy nie jemy ... - ale będzie pysznie pachnieć, a mogę oblizać łyżkę? Szybko, szybko bo za chwilę się obudzi, jeszcze tylko espresso z pianką, kilka stokrotek i gotowe idziemy Na schodach rozlega się  głośne - Aaaaaaa! zapomniałem obrazka - o matko teraz to już na pewno s

Bruschetta z marynowaną mozzarellą

"...I wonder how I wonder why Yesterday you told me 'bout the blue blue sky And all that I can see is just a yellow lemon-tree I'm turning my head up and down I'm turning turning turning turning turning around And all that I can see is just another lemon-tree..." Słysząc tę piosenkę zawsze mam przed oczami obraz zielonej łąki, rozciągającej się aż po horyzont, soczysta, kędzierzawa trawa dorasta mi aż do kolan, po obłędnie błękitnym niebie gnają, białe niewielkie kłębki, na środku pośród traw rozpościera swe gałęzie drzewo cytrynowe. Jego gałęzie wyginają się do ziemni od ciężaru, intensywnie żółtych owoców. Zapach ich jest tak intensywny, że drażni moje nozdrza, odgarniam przydługawe gałęzie, schylam głowę i wchodzę pod spód, panuje tutaj przyjemny chłód i orzeźwiający zapach, nachodzi mnie ochota na lemoniadę, zdejmuję słomkowy kapelusz i zrywam kilka dojrzałych okazów, kieruje się w stronę kuchni, a może jeszcze coś do lemon

Tartaletki z kremem cytrynowym dla mojego taty

Jest niedziela wczesne popołudnie, spacerujemy jak co niedziele uliczkami naszego miasta, jest spokojnie, uwielbiam ten uśpionym klimat miasta, ludzie są elegancko ubrani i donikąd się nie spieszą. Idziemy wzdłuż kamienic ulicy Krakowskiej, mrużę oczy od ostrego czerwcowego słońca, widzę jedynie kontury budynków i postaci, ale nagle dostrzegam baloniarza, trzyma w ręku pokaźnych rozmiarów pęk balonów, teraz wszystkie wyglądają jakby były czarne, ale ja wiem, że na pewno mienią się kolorami tęczy. Szarpię dużą, ciepłą, trzymająca mnie za rękę, dłoń taty i wskazuję palcem na baloniarza. Tata sięga do kieszeni, wyjmuje kilka zaskórniaków, podchodzimy do sprzedawcy i moim oczom ukazuje się gigantyczna, falująca na wietrze chmura różnokolorowych balonów, zadzieram głowę wysoko by odnaleźć ten mój ulubiony, ale wszystkie mi się podobają, tupię ze zniecierpliwienia nogami. Zza chmur balonowej wyłania się umalowana wesoło twarz pana baloniarza, uśmiecha się do mnie pytając o ko

Chleb faszerowany

Czy możecie sobie wyobrazić, że budzi Was rano zapach pieczonego chleba i świeżej kawy? A Wy nie musicie się śpieszyć donikąd, możecie polegiwać w łóżku, przeciągać się w nieskończoność, podczas gdy zapach weekendowego jedzenia wnika do Waszej sypialni coraz brutalniej. Za oknem przyjemny letni poranek, rozpoczynający się weekend sprawia, że na zewnątrz panuje spokój i błogie lenistwo, słychać jedynie poranne gadatliwe ptaki, siedzące na gałęziach drzew, delikatny, letni wiatr wdziera się oknem walcząc z zapachem świeżo zaparzonej kawy :) fajnie? wiem, wiem, że cudnie, dla mnie nie ma nic przyjemniejszego niż aromaty domowej piekarni,  słowo "dom" kojarzy się właśnie z pieczeniem w szerokim tego słowa znaczeniu, mogą to być słodkie brioche , pikantne ciabattki lub bagittki, ale również, a może przede wszystkim chleb. Dziś proponuję nietypowe podanie tradycyjnych kanapek, pakujecie wszystko co chcielibyście znaleźć na kanapce i zawijacie w ciasto, pieczecie,

Placuszki z truskawkami

Pobudka! właściwie to nawet niezamierzona, jednak czerwcowe słońce bezczelnie wdziera się do mojej sypialni przez okno dachowe, opierając swe promienie centralnie na mojej twarzy, dość irytujące, wstaję więc niechętnie. Schodząc po schodach marzę o mocnej kawie, dzięki mojemu ekspresowi spełniam swoje kawowe marzenie dość szybko, wychodzę do ogrodu, siadam na hamaku i rozkoszuję się chwilą samotności. Wpatruję się w szumiące na wietrze brzozy, obserwuję dwie pliszki chlapiące się w strumyku, oraz pracujące żwawo, na kwiatach lawendy, pszczoły. Z błogiego stanu wyrywa mnie jednak myśl, że za chwilę obudzi się głodna rodzina i będzie trzeba coś wymyślić na śniadanie. W weekend rezygnuje z rutyny, to daje mi poczucie wolności, lubię długie śniadania, najlepiej takie które można jeszcze podjadać do obiadu, a w tej roli doskonale sprawdzają się placki. Ruszam więc do spiżarki i wyjmuję ogromny słój przygotowanej wcześniej mieszanki na słodkie placuszki, za chwilę dom wypeł

Pappardelle z trzema serami

Latem często gotuję makaron, dla mnie to genialny produkt, sposobów na podanie makaronu jest miliony i każdy będzie idealny, nawet najprostsze połączenia takie jak doskonała oliwa, czosnek, pomidory i bazylia, staną się mistrzostwem smakowym pod warunkiem, że dobrze ugotujemy makaron. Nie znoszę przegotowanego makaronu, smakuje wtedy koszmarnie, chociaż nie wiadomo jakie miałby dodatki to nie zasmakuje nikomu. Dobry makaron porusza się na talerzu, nie jest zbita kluchą, a gryziony stawia lekki opór zębom. Jedząc pastę przychodzą mi na myśl obrazy znad morza Tyrreńskiego. Jest późne popołudnie, zgiełk miasta zanika, ludzie zasiadają w ulubionych  trattoriach, zamawiają aperitivo i antipasto - na stołach pojawiają się wtedy opiekane crostini i bruschetta z pomidorami, a do tego Campari lub Cinzano, no i oczywiście nie może zabraknąć doskonałej oliwy z oliwek, to absolutna podstawa kuchni śródziemnomorskiej. Nadeszła pora na primo, czyli pierwsze danie, i tutaj króluj

Tarta francuska z konfiturą cebulową

Spaceruję wąskimi przepełnionymi ludźmi uliczkami, mam kilkanaście lat i czuję się lekko zagubiona w tym turystycznym chaosie. Uliczki są tak wąskie, że momentami ciężko się minąć, mocno oświetlone witryny sklepowe napełniają to miejsce jasnym światłem, jestem lekko odurzona panującym tutaj kalejdoskopem zapachów, mydlarnie sprzedające lawendowe specyfiki mieszają się z drogimi perfumeriami, ale jeden zapach wiedzie mnie za nos na sam koniec uliczki....to zapach ciasta, pieczywa? nie jestem jeszcze pewna, podążam jedynie za zapachem, niczym pies za tropem i....mam, to ten maleńki sklepik, od przejścia z zapachu do smaku dzielą mnie tylko trzy kamienne, nierówne schodki, przed którymi na drewnianym stoliczku nakrytym babcinym koronkowym obrusem stoi koszyczek ze słonymi palmierami i diablotkami z ciasta francuskiego. 

Warzywa solo

Cichuteńko otwieram jedno ze skrzydeł, metalowa, mocno zardzewiała kłódka chybocąc się uderza lekko o drewniane drzwi, wchodzę do środka, gdzie panuje przyjemne ciepło zachodzącego słońca, którego promienie wdzierają się wszystkimi szczelinami. Zamykam oczy i zaciągam się mocno powietrzem, upajam się chwilę najcudowniejszym dla mnie zapachem siana, wsłuchuję się w ciche pochrapywanie. Stawiam na ziemi drewniana skrzynkę, jest dość ciężka bo wypełniają ją kilogramy warzyw i owoców, pachnące i soczyste  jabłka oraz chrupiące, intensywnie pomarańczowe marchewki. Cmokam raz i czekam....słychać szuranie siana i nagłe głośne rżenie. Konie wyciągają szyje by wychylić łby z boksów, chełpią na mnie swoimi wielkimi oczami, strzyżą uszami i kopia w odgradzające ich ode mnie drewniane przegrody. Pierwsza moja ukochana kasztanka...kładę jabłko na otwartej dłoni i czuję jak jej ciepłe chrapy pochłaniają je łapczywie, rozdzielam smakołyki wszystkim po równo, ale im nigd

To już miesiąc!

Właśnie mija miesiąc odkąd rozpoczęła się moja skromna przygoda ze "słodkim kompromisem". Jestem niezmiernie wdzięczna za Wasze uznanie w postaci miłych komentarzy, a przede wszystkim za Wasza obecność. Z każdym dniem "słodki kompromis" ma coraz więcej czytelników, co napędza mnie do pracy i ogromnie wzrusza! W pierwszym miesiącu odwiedziliście mnie ponad 12000 razy, wynik ten raduje mnie niesłychanie :-) . Stukając co wieczór w klawiaturę komputera tworze coś z myślą o Was, o tych którzy zechcą poświęcić chwilę na kulinarną lekturę, czuje jakbym wysyłała list w butelce i czekała z utęsknieniem aż dotrze do kogoś, kto zechce wysłać odpowiedź. Żywię ogromna nadzieje, zaskakiwać Was kulinarne i "czytelniczo", niech "słodki kompromis" towarzyszy Wam przy porannej kawie, inspiruje do kulinarnych wyzwań czy tez może będzie miłą lekturą do poduszki ;) ogromnie Wam dziękuje i pozwólcie, że wypiję dziś za Was kieliszek szampana ze skąpan

Suflety z zielonej herbaty z truskawkami

Brzmi groźnie? nie obawiajcie się sufletów, te niesłusznie owiane sławą trudności lekkie cudeńka, w efekcie nie są takie skomplikowane, to jedynie zapieczona piana z białek z kremem patissiere, czyli budyniowym kremem cukierniczym. Jedyne czego trzeba się trzymać to proporcje i to do joty, cukiernictwo to nauka ścisła, nie robimy niczego na "oko" jeśli jakiegoś składnika dodamy za dużo to w efekcie uzyskamy totalny chaos. Fenomen deseru polega na ty, że można tworzyć bajeczne kompozycje smakowe poprzez dodanie do kremu różnych aromatów, naturalnych oczywiście. Możemy uzyskać suflet czekoladowy, kawowy, waniliowy, mocca, cytrynowy, lawendowy, korzenny lub herbaciany, jak w tej wersji. Receptur na suflety istnieje wiele, ja bazuję jednak na przepisie francuskim, z mojej ukochanej "Małej paryskiej kuchni", w końcu suflety pochodzą właśnie znad Sekwany. Zamknijmy oczy i przenieśmy się do maleńkich paryskich kawiarenek, z których unosi się zapach świeżo

Chrupiące sznycle z indyka z ziemniaczkami vinaigrette i szpinakiem

Znów upał, a ja wybrałam się dziś pieszo na zakupy. Docieram do rynku, ludzie snują się wąskimi uliczkami, wśród rozgrzanych budynków, w samym centrum placu dzieciaki wesoło chlapią się w miejskiej fontannie, za nimi biega i wesoło szczeka biszkoptowy labrador, grupa młodych ludzi chowa się w cieniu klonów, siedząc na trawie przeglądają notatki, słychać dzwonek rowerowy, to starsza pani w słomkowym kapeluszu, uśmiecha się uroczo do machającego do niej starszego pana, siedzącego w cieniu arkad, z koszyka zawieszonego na kierownicy jej roweru, wychyla się nagi por, kędzierzawa pietruszka i intensywnie pomarańczowa marchew - coś czuję, że będzie z tego dobry bulion. Pod arkadami toczy się wolno życie towarzyskie, starsi mężczyźni, grają w karty, a nad ich głowami unosi się gęsta chmura dymu tytoniowego. Dostrzegam mój ulubiony stragan, zmierzam w jego kierunku, ostrożnie stawiam stopy na nierównych i śliskich kocich łbach, dobrze, że włożyłam tenisówki. Na straganie ku

Pizza wiosenna łąka

Podróżuje z dziećmi, w radiu cichutko pobrzmiewa "What a wonderful world", dzieciaki smacznie śpią, na zewnątrz panuje nie lada upał, przyjemny chłód i spokój chciałoby się zatrzymać na dłużej . Kieruję się w stronę małego miasteczka, mijając po drodze kompleksy pól i łąk, biorę ostry zakręt w prawo i moim oczom ukazuje się genialna kolorowa połać, łąkę tworzą tysiące krwisto czerwonych maków, niebieskich chabrów i biało-żółtych stokrotek, wszystko wygląda tak bajecznie, że zatrzymuje mnie na dłuższą chwilę, otwieram okno, zostaje odurzona słodkim zapachem kwitnących w pobliżu krzewów czarnych bzów, wkradający się do samochodu podmuch gorącego powietrza zmusza mnie do powrotu.  Ruszam dalej wiedząc już, że ten widok zaowocuje w mojej kuchni czymś smacznym, z zachowaniem tej bajecznej kolorystyki. 

Muffiny z truskawkami

Ech, te truskawki, moja fascynacja tymi owocami nie ustaje, wciąż mnie zachwycają i kupuje ich na tony, są coraz ładniejsze a przecież sezon dobiega końca. Właściwie znajduję dla niech tak wszechstronne zastosowanie, że mogłabym wydać książkę "Truskawki same w kuchni", są rozkoszne, uwielbiam na nie patrzeć, fotografować, jeść a jeszcze bardziej przygotowywać z nich łakocie, tym razem może trochę szablonowo, ale jak bardzo pysznie sami się przekonacie, no bo czy jest ktoś kto nie lubi muffinek? Ręka do góry, już ja go przekonam moimi słodkimi, puszystymi, wilgotnymi w środku i rozpadającymi się w ustach babeczkami :)