Te niekontrolowane przerwy na blogu spędzają mi sen z powiek, którego ostatnio i tak u mnie jak na lekarstwo. Liczyłam się z faktem, że wrzesień będzie ciężki, choć tzw. "wakacyjny luz" też wiele do życzenia pozostawiał, to jednak irytuje nie depczący mi nieustannie po piętach czas. Ostatnio tęsknię do coraz bardziej prozaicznych rzeczy w stylu - nie musieć nic, choć na jeden dzień, móc poczytać w spokoju w ostatnich promykach słońca, wypić ciepłą kawę, pójść na spacer bez zerkania na zegarek, jednak jak na razie to wciąż sfera pobożnych życzeń. Niekończąca się sterta spraw na dziś mocno rywalizuje z tą na wczoraj, zmuszając mnie to naciągania struny na wiolonczeli czasu tak mocno, że pozostaje mi jedynie liczyć, że nic nie strzeli i wszystko zagra bez fałszywych nut - zatem wybaczcie mi te przestoje ;) Z uściskami przesyłam pyszną jesienną zupę nie tylko z dyni.
Kulinarny blog o prawdziwym jedzeniu. Kuchnie Świata, Kuchnia fusion.